Świadectwa WEB 2006

Aneta
W Wakacyjnej Ewangelizacji Bieszczad uczestniczyłam po raz pierwszy i przyznam się szczerze, że nie bardzo wierzyłam w to, że mogę do czegokolwiek przydać się Panu Jezusowi. Wymawiałam się przed Nim swoją niemocą, co świadczyło o moim braku zaufania Bożej Miłości. Jezus wiedział o tym, dlatego zadania, które stawiał przede mną wymagały ode mnie tylko jednego: zdania się na Jego Świętą Wolę. I powierzyłam Panu wszystkie swoje lęki i obawy, każde spotkanie z drugim człowiekiem. Miałam świadomość tego, że jestem tylko kruchym narzędziem w rękach Boga, które On wybrał sobie, aby głosić ludziom Dobrą Nowinę o zbawieniu świata.
Na nowo zachwyciłam się Jezusem, który po raz kolejny przekonał mnie o tym, że jeśli On czegoś pragnie dla mnie, mówi mi „zrób to”, tzn., że jest to możliwe, bowiem „dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych”, a ja „WSZYSTKO mogę w Tym, Który mnie umacnia”.
Jezus jest moją siłą i mocą, moim szczęściem. Nie mogę zachować Go tylko dla siebie. Dlatego zdecydowałam się wyjść na ulice Polańczyka i nad Solinę, aby głosić ludziom Dobrą Nowinę o Zbawieniu Świata. Nie powiem, że mnie to nic nie kosztowało, owszem kosztowało, ale dla Jezusa warto było! Naprawdę warto było trudzić się chociażby dla jednego człowieka, który mógł przez to doświadczyć Bożej Miłości, tej Miłości, Której my doświadczamy.
Za wszelkie dobro, które dokonało się podczas WEB, a które stało się także i naszym udziałem chwała niech będzie Jezusowi i tylko Jezusowi, bowiem my „słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”.
Chwała Panu.

Maryś
Alleluja!
Tegoroczna Ewangelizacja Bieszczad była dla mnie pierwszym takim prawdziwym doświadczeniem. Wcześniej znałam teorię, ale teraz był to czas, kiedy należało przejść do praktyki. Pan wybrał dla mnie s. Aldonę jako „drugą połówkę”.
Każdy dzień i każda rozmowa bardzo różniły się od siebie. Podczas tych rozmów niezwykle mocno doświadczyłam, jaką moc ma modlitwa i obecność Ducha Św., dzięki której Bóg wkładał w me usta słowa, których sama z siebie nigdy bym nie wypowiedziała.
Niezwykłym umocnieniem było także spotkanie we wspólnocie złożonej z tak różnych ludzi z różnych grup i ruchów, a jednocześnie razem tak dobrze się rozumiejących.
Obecność Pana w Najśw. Sakramencie i adoracja wniosła wiele pokoju, radości i umocnienia wiary w moim sercu. Za to wszystko, co się wydarzyło, za spotkanych ludzi i działającą w nas moc Chrystusa – Chwała Panu.

Paweł
Alleluja,
Gdy przyjechałem na Wakacyjną Ewangelizację Bieszczad bałem się, jak to będzie, jacy będą ludzie i jaką stworzymy wspólnotę. Do przyjazdu zachęcił mnie Piotr i od razu mogłem doświadczyć działalności Ducha Św., bo podczas losowania dwójek ewangelizacyjnych wylosowałem Piotra.
W pierwszych dniach spotkaliśmy wiele osób, które zaskoczyły mnie swoją postawą bardzo pozytywnie, chociaż zdarzały się również osoby odmawiające rozmowy. Od każdego mogłem się czegoś nauczyć – chociażby pokory. Mogłem zobaczyć, ile wiedzy mi brakuje i ile jeszcze muszę się nauczyć. Podczas ewangelizacji mogłem utwierdzić swoją wiarę.
Za to wszystko – chwała Panu.

S. Elżbieta FMM
Pokój i Dobro!
Panu naszemu w Trójcy Jedynemu niech będą dzięki, chwała i uwielbienie za dar SPOTKANIA na Wakacyjnej Ewangelizacji Bieszczad w Polańczyku! Spotkania z Nim – w Słowie, Eucharystii, Wspólnocie, Świadectwie i każdym człowieku.
Jechałam tutaj z pragnieniem w sercu głoszenia Słowa, które On daje, z nadzieją, ale też niepewnością i lękiem przed czymś nieznanym, w czym brak mi doświadczenia – przed ewangelizacją, wyjściem do ludzi. Pan jednak niesamowicie prowadził, dawał przez Słowo zapewnienie, że to Jego dzieło, że to On posyła, a ja mam być tylko Jego narzędziem. Wielką pomocą były dla mnie rekolekcje, które wprowadzały nas w to dzieło i świadectwo ludzi ze wspólnoty, którą tworzyliśmy. Wspólne modlitwy, dzielona radość, entuzjazm, gorliwość w czynieniu drobnych gestów dobroci zakrywały wszystkie trudy związane z ewangelizacją, a przeżywanie ich razem jeszcze bardziej nas łączyło. Wielkim szczęściem była dla mnie obecność Jezusa wystawionego i adorowanego w Najśw. Sakramencie przez prawie cały dzień. Tu przed Nim dokonywało się najwięcej – Jemu mogliśmy oddawać sprawy ludzi, których napotykaliśmy i to On do nich posyłał, a cicha obecność Maryi w ikonie Matki Pięknej Miłości uczyła przez wszystko i we wszystkim, co nas tu spotykało, co przeżywaliśmy – miłować i służyć.
Wszystkiego, co Pan dokonał, słowa nie wyrażą, prawdziwa ewangelizacja teraz się zaczyna – gdy będą się rodzić owoce – Panu to oddaję w modlitwie – JEMU CHWAŁA ZA WSZYSTKO. Amen.

kl. Marek
Alleluja!
Na Wakacyjnej Ewangelizacji Bieszczad byłem pierwszy raz. W seminarium należę do Wspólnoty Ewangelizacyjnej. Ostatni rok akademicki spędziłem w Polańczyku na praktyce duszpasterskiej w Sanktuarium Maryi Matki Pięknej Miłości. Podczas rekolekcji szkolnych prowadzonych przez ks. Janusza i Wspólnotę Adonai zapoznałem się z ludźmi ze wspólnoty i zaproponowałem swój udział w „Bieszczadach dla Jezusa”. W taki sposób tutaj się znalazłem. Cieszę się, że mogłem tu być. Podczas tych dni jeszcze bardziej mogłem doświadczyć Bożej Miłości. Pełniąc posługę modlitwy miałem okazję do adorowania Chrystusa Eucharystycznego.
Moja przygoda z Chrystusem trwa już od dawna. Szukałem Go w swoim życiu, czasami oddalałem się od Niego. Twierdziłem, że sam jestem w stanie wszystkiego dokonać, że Jezus jest mi niepotrzebny. Jednak On dał mi poznać, że bez Niego jestem drobny, mały, proch. Tylko z Jezusem mogę kroczyć dalej. Oddałem Mu siebie, powierzyłem Mu wszystkie zakamarki mojego życia, mojej duszy, aby On to oczyszczał. Owszem, grzech jest, upadam, lecz kochać to znaczy powstawać. Bogu powierzyłem swą drogę, powiedziałem Mu, aby uczynił ze mną, co chce. To On sam mnie odnalazł, przygarnął i wspiera. Bogu zaufałem. Chwała Panu!

Marcin
Przed wyjazdem na tegoroczną ewangelizację myślałem, że będzie to powtórka z poprzednich lat. Jak się okazało, Pan miał inne plany.
Pomimo tego, że było tu tylko kilka znajomych osób, szybko zawiązała się prawdziwa wspólnota. Przez pierwsze dni w czasie przeznaczonym na rozmowy ewangelizacyjne „ewangelizowaliśmy” się nawzajem z moją „osobą towarzyszącą” i nie mogliśmy się zmobilizować do rozmowy z innymi ludźmi. Dopiero po przemodleniu naszej sytuacji Pan wysłał nas, aby siać swoje Słowo wśród ludzi.
Czas ten był także dla mnie odnowieniem ducha modlitwy i pokornej służby Bogu i ludziom.
Chwała Panu!

Piotr
Przeżywając tegoroczną edycję „Bieszczadów dla Jezusa” zauważyłem u siebie większą dojrzałość w podejściu do ewangelizacji. Potrzeba czasu, by zrozumieć taką czy inną formę ewangelizowania. Pan Bóg dał nam (mnie i mojemu towarzyszowi) odwagę. Z większą stanowczością i otwartością mogłem o Nim mówić. Dziękuję Panu za to, że większość napotkanych osób chciała z nami rozmawiać i bardzo otwarcie mówiła o swoich relacjach z Bogiem, o trudnościach i nadziejach.
Przez osobiste rozmowy z napotkanymi ludźmi dostrzegłem, że ich „światy”, punkty odniesienia, to, co stanowi dla nich wartość, jest często diametralnie różne od tego, co liczy się dla mnie, dla nas.
Doświadczyłem też własnych słabości, gdy nieraz brakło wiedzy, konkretnego argumentu w rozmowie. Do tego dochodziło często zmęczenie i walka z osobistymi słabościami. Te wszystkie doświadczenia kierują mnie do jednego wniosku: trzeba mi stale wzrastać, pogłębiać moją przyjaźń z Tym, który jest większy od moich słabości, mojej niewiedzy, a nieraz i od mojej głupoty. Wiem, że On chce, abym był kimś.
Dziękuję Mu za wiarę i ufność, że On zawsze daje to, co dla nas najlepsze. Chwała Panu za ten czas!
Alleluja!

S. Aldona FMM
Pokój i Dobro!
Jezus jest Panem mojego życia. Miałam to szczęście spotkać Go i dzisiaj ciągle na nowo mogę odkrywać Jego Obecność. Jako dziecko żyłam sobie spokojnie w mojej rodzinie. Mam dobrych rodziców, dwie siostry, blisko nas też byli dziadkowie… Z dzieciństwa pamiętam, że uczestniczyliśmy we Mszy św. Po jakimś czasie okazało się, że do świątyni przychodziliśmy z naszą rodziną coraz rzadziej, aż w końcu zostało na tym, że we Mszy św. uczestniczyliśmy już tylko czasami – w święta lub przy okazji uroczystości rodzinnych. Tak zmieniło się życie, a ja chyba jeszcze nie rozumiałam wszystkiego na tyle, aby się przeciwstawić tej rzeczywistości. Tak minęły lata mojej szkoły podstawowej, później liceum… Gdzieś głęboko w środku czułam, że to, czego mi brakuje to Pan Bóg, ale nie było mnie stać, aby coś zmienić. Szukałam sensu życia. Odkrywałam, że Dobro jest większe od wszystkiego, a najważniejsze, że jest Ono większe od zła!
Przyszedł czas na studia… Pierwszy rok…. Kolejny rok… Dzień tak bardzo podobny do poprzedniego dnia i od początku to samo. Doświadczyłam „wolności i niezależności” – mogłam robić, co tylko chcę, ale to i tak nie nadawało sensu… Tak dotrwałam jeszcze do wakacji. Ale nie wyobrażałam sobie kolejnego podobnego roku. W wakacje zapisałam się w mojej parafii na przygotowanie do sakramentu bierzmowania – wcześniej nie przystępowałam do tego sakramentu, bo przecież nie miałam nic wspólnego z Kościołem. Od października na trzecim roku studiów zaczęłam uczestniczyć w Eucharystii i przystępować do sakramentu pojednania. Chociaż moje życie wydawać by się mogło jako dobre i normalne, to bardzo doświadczyłam słów z Księgi Powtórzonego Prawa „Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami (…) Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo” [Pwt 30, 15. 19]. Nie wybierałam wcześniej szczęścia i życia, jakie dawał mi Pan, ale żyłam sobie sama – to w praktyce oznaczało śmierć!!!! Brakowało mi tylko Boga i właśnie samego Boga i brakowało mi Go już tak bardzo, że odważyłam się wyjść z mojego strachu. Bardzo bałam się, że będę wyśmiana przez bliskich, dlatego, że raptem zaczynam być osobą wierzącą… Tak bardzo brakowało mi życia, że było mnie stać na ryzyko….
Dalej chodziłam na te same studia, mieszkałam sama, spotykałam tych samych ludzi… ale dla mnie wszystko się zmieniło, a na pewno zaczęło się zmieniać… Przede wszystkim przez sakrament pojednania i w Eucharystii Pan przemieniał i przemienia moje spojrzenie, uczy dostrzegać dobro i piękno świata… i uczy mnie kochać, bo On pierwszy mnie ukochał: „Posłuchajcie Mnie, domu Jakuba, i wszyscy pozostali z domu Izraela! Nosiłem [was] od urodzenia, piastowałem od przyjścia na świat. Aż do waszej starości Ja będę ten sam i aż do siwizny Ja was podtrzymam. Ja tak czyniłem i Ja nadal noszę, Ja też podtrzymam was i ocalę”. (Iz 46, 3-4)
Na pewnych rekolekcjach zatrzymały mnie słowa z Psalmu 139, ostatni wiersz: „skieruj mnie na drogę odwieczną!”. Na początku nie rozumiałam sposobu, w jaki Pan Bóg może mnie skierować… Aż w końcu odkryłam, że mojemu Bogu mam oddać miejsce Kierowcy w samochodzie, którym jadę przez życie. To była odpowiedź, która wlała pokój w moje serce. Wtedy tak bardzo świadomie poprosiłam Pana Boga, by to On prowadził mnie przez życie…. I On mnie prowadzi!!!! Jemu oddałam moje życie.
Pod koniec trzeciego roku studiów przystąpiłam do sakramentu bierzmowania. Otrzymałam Ducha Świętego, aby On mnie umacniała i prowadził! Niedługo później przyszła mi myśl o tym, aby zostać siostrą… Ale jak to! – przecież chcę mieć rodzinę… Z czasem Pan pokazywał mi drogę, którą mam iść, a ja już oddałam życie mojemu Bogu. Jak teraz mogłabym powiedzieć „nie”. O nie – poznałam, co to znaczy żyć bez Boga i więcej tego nie chcę – nawet przez chwilę!!!! Wybieram ŻYCIE i przyjmuję Twój plan wobec mnie mój Panie! Dzisiaj Pan prowadzi mnie Jego drogami. Sprawia, że Jego drogi stają się moimi. Każdego dnia mogę dziękować mojemu Bogu za dar życia, powołania i konsekracji! i każdego dnia dziękuję!
Za Twoje drogi, jakimi mnie prowadziłeś i prowadzisz
Chwała Tobie Panie

Wojtek
Alleluja !
Wakacyjna Ewangelizacja Bieszczad to czas, kiedy szczególnie można doświadczyć obecności Pana Boga w sobie i w innych. Dla mnie to była prawdziwa lekcja pokory i nauka solidnej pracy, jaką się dało zauważyć u innych. To sam Bóg wybrał sobie robotników do tego dzieła i choć z pozoru wyglądało to marnie, to właśnie w tym czasie moc w słabości wzięła górę. Mimo wielu zadań, które były do wykonania zawsze mogłem znaleźć czas ma poznanie prawdziwego „Ja” w oczach Boga, to wspaniały czas poznania siebie. Właśnie tu mogłem sprawdzić wiadomości z całorocznej formacji, i to tu wyszły wszystkie moje słabości i zalety. Ten czas to kolejny kroczek za Jezusem, który mogłem zrobić z pomocą wspólnoty.
Po przeprowadzonych rozmowach z innymi ludźmi stałem się świadkiem tego, że o Bogu trzeba mówić jak najwięcej i dzielić się tą radością z poznania Jezusa. Codziennie szukają Go miliony ludzi także ja, dlatego jest mi łatwiej, jeśli mogę o tym pomówić. Ewangelizacja stała się również potwierdzeniem mocy modlitwy, dało się ją odczuć na własnej skórze.
Za te doświadczenia Bożej obecności napisane i wszystkie, których nie mogę napisać ze swojej ułomności wielkie dzięki Panie Boże Chwała Tobie Amen.

Kasia
Byłam na Wakacyjnej Ewangelizacji Bieszczad po raz pierwszy. Przyjeżdżając tutaj myślałam, że spotkani ludzie nie będą chcieli rozmawiać o Jezusie i przyznam, że jestem zaskoczona. Nie wszyscy oczywiście chcieli rozmawiać, ale większość zatrzymywała się w tym swoim „biegu” i rozmawialiśmy o Nim. Modliliśmy się z ludźmi, których właściwie nie znaliśmy i to jest właśnie piękne. Zobaczyłam wtedy, że każdy potrzebuje Boga i Jego bliskości, że będąc blisko Niego jesteśmy szczęśliwi.

Gosia
Czas tegorocznej Ewangelizacji Bieszczad był dla mnie wielkim doświadczeniem obecności Ducha Św. i radości z głoszenia Dobrej Nowiny.
Im mniej się zostawiało dla siebie, tym większa budziła się w sercu ufność ku Bogu. Pan sam stawiał przed nami ludzi, dawał siły i prowadził rozmowy.
Bardzo ważne było dla mnie spotkanie z Panem w czasie adoracji Najśw. Sakramentu. Pan Uspokoił moje serce, dał mi umocnienie.
Przygniotły mnie moje grzechy i na początku było mi bardzo trudno. Zastanawiałam się, jak mogę iść i świadczyć, jeśli jestem taka słaba. Pan w czasie adoracji przypomniał mi, że On właśnie wybiera to, co słabe. Włożył mi w usta słowa Ps 51: „Panie, otwórz wargi moje, a usta mojej będą głosić Twoją chwałę”.
Ta modlitwa towarzyszyła mi już do końca Ewangelizacji.
Za to wszystko – chwała Panu.

Monika
Alleluja,
Po raz pierwszy mogłam uczestniczyć w dziele „Wakacyjnej Ewangelizacji Bieszczad”. Czym była dla mnie? Na pewno ciekawą przygodą z Panem Jezusem, zwłaszcza, że tutaj uświadomił mi, że to całkiem poważna sprawa, decydująca o życiu wielu ludzi na ziemi ,a przede wszystkim w wieczności…
Na początku było we mnie wiele lęku i strachu, nie tyle przed wyjściami ewangelizacyjnymi do ludzi, co przed wyzwaniami, jakie postawi przede mną Pan we wspólnocie. Z początku wydawało mi się, że jestem tu z własnego wyboru, z własnej woli, jednak po pierwszym wyjściu ewangelizacyjnym do ludzi zrozumiałam, że jednak nie do końca…
Bardzo ubogacającym doświadczeniem były dla mnie spotkania z ludźmi w ramach ewangelizacji, które utwierdziły mnie w sensie i konieczności osobistej formacji i życiu blisko Pana Boga na codzień, abym miała się czym dzielić z innymi. Oprócz rekolekcji przygotowujących do głoszenia Ewangelii, takie osobiste rekolekcje przeżyłam z osobą towarzyszącą, jako tą „drugą połówką” ewangelizacyjną. Poza tym była to dla mnie niezła lekcja współpracy i liczenia się z drugim człowiekiem.
Zrozumiałam jak wielką wartość ma modlitwa za drugiego człowieka i w ogóle modlitwa. To, co było jeszcze dla mnie takim nowym odkryciem, mimo niejednego pobytu na oazie wakacyjnej, to właśnie piękno wspólnoty, kiedy ludzie gromadzą się w Imię Boże na wspólnej modlitwie i działaniu. Pierwszy raz tak naprawdę poczułam, że nie jestem tylko jej obserwatorem, ale także członkiem. To, że pragnieniem Pana Boga jest jedność między ludźmi, zwłaszcza na modlitwie, uświadomiło mi szczególnie jedno małe wydarzenie – gdy spotkania w grupach dobiegały końca, spadł obfity deszcz, co spowodowało, że zgromadziliśmy się na wspólnej modlitwie.
Po powrocie zagościł w moim sercu prawdziwy pokój i radość, poza tym czuje się wolna od pewnych dolegliwości duchowych z jakimi się zmagałam przedtem. Za to wszystko co Pan uczynił, także w moim sercu niechaj Mu będzie CHWAŁA!

Marcin-Hejas
Alleluja
Na Ewangelizacji Bieszczad byłem po raz trzeci. Przed rozpoczęciem standardowo przychodziły do głowy myśli typu: co ja tu robię? Czy to na pewno dla mnie? Czy dam radę? itp. Na szczęście przed ewangelizacją mogłem być na rekolekcjach oazowych, które były dla mnie czasem wsłuchania się w słowo Boże i przygotowania do tego, co przygotował dla mnie Bóg. Cały czas Bóg do mnie mówił, że nie potrzebuje ludzi bardzo zdolnych, ale normalnych, którzy po prostu pozwolą się prowadzić. I w ten oto sposób znalazłem się na ewangelizacji.
Był to czas cudowny, choć trudny. Często mało snu, gorąco, a czasem głód tworzyły mieszankę wybuchową. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Te warunki były doskonałe, aby spotkać Jezusa. Ja spotkałem Jezusa, z którym podróżowanie w upale dawało ochłodę i siły do działania, Jezusa, który napełniał odwagą wychodzenia do ludzi i miłością do wszystkich, nawet tych, którzy nas przeklinali, Jezusa, przy którym zapominało się o głodzie. To wspaniałe doświadczenie, za które jestem wdzięczny Bogu. A Jezus po raz kolejny pokazał, że nie jest ograniczony do czterech ścian kościoła, ale wychodzi do nas, nad Jezioro Solińskie, na zaporę i wszędzie gdzie jesteśmy i daje pić za darmo wody życia.
Chwała Panu za to, że można Go spotkać w każdym człowieku i w każdym miejscu, jeśli oczywiście chcemy…
Chwała niech będzie Bogu, który posyła nas, słabe narzędzia i obdarza tymi darami, których nam potrzeba.
CHWAŁA PANU!